Did You smile today?


                  Moje dzieciństwo upływało pod znakiem, szczęścia i radości, obgryzania ze strachu paznokci przed przyznaniem się do trójki z matematyki w podstawówce. Byłam dzieckiem reformy- zaliczyłam 6 lat podstawówki, 3 gimnazjum i tyle samo liceum. Uświadomiłam sobie niedawno, że to właśnie te lata miały największy wpływ na moje poczucie własnej wartości, z którym żyję do teraz. Przypominam sobie, że mózg był wtedy jak gąbka. Przesył informacji w głowie istny światłowód.  Byłam dzieckiem urodzonym za komuny, ale dorastającym w wolnej Polsce.
    Pamiętam jak pierwszy raz zakochałam się. On był polskich chłopcem, który przyjechał z Włoch. Kurdupel, blondas z krzywymi jedynkami. Pamiętam odrzucenie, generalnie jest to uczucie, które często towarzyszyło mi w życiu. Bardzo dotkliwie znosiłam, kiedy jakiś chłopak „ mnie nie chciał” tak sobie to tłumaczyłam, wtedy.  Jak to w ogóle kurwa brzmi? Nie chciał mnie?
Myślę, że to odrzucenie to Wszystko wina Beaty- mojej wersji 2.0 czyli mojej mamy. Jakoś jak kojarzę to wiem, że mnie kochała, ale była tak, zarobioną etatowa matką na chacie, że zawsze coś większego przyciągało jej uwagę niż moja osoba.  Brat starszy ciągle dawał komuś po ryju albo sam coś zebrał  a, że chodziliśmy do jednej podstawówki to ciągle było mi wstyd, że jestem spokrewniona z tym kopaczem kawałka szmaty. Brat młodszy się dusił- astma, alergia, rak płuc taka była kolejność. Mama była tak mocno zaangażowana w życie, zdrowie, promocje do następnej klasy moich braci, że ja byłam gdzieś na uboczu. Czy było mi źle? Chyba bardziej przykro, że wystarczało, że oni nie sprawiają kłopotów a moja poprzeczka była  gdzieś wysoko, poza moim zasięgiem, a szyja bolała od patrzenia w górę. Nazywam to „syndromem środkowego dziecka”.
Mój tata nie wiedział gdzie jest jego miejsce. Sam wychowywał się bez ojca, więc wzorce zerowe. Zarabiał dużo, pracował na noce i był trochę niedzielnym tatą od mszy u Dominikanów i spacerów po Lasku Wolski. To był superowy czas,  kiedy kebab na Floriańskiej kosztował 5 zł. KUMACIE TO? 5 ZŁOTYCH?  A teraz za 5 zł to ja dostaję dostęp do wózka w Biedrze. No załamka ostateczna.
 Ale nie o tym.
Odrzucenie z dzieciństwa kiełkowało we mnie aż do dorosłego życia.  Beata była i to fakt niepodważalny, ale nie rozmawiała. Nie umiała, uważała, że balet, plastyka, harcerstwo, angielski są tym, czego chce, bo może faktycznie były, ale czy kilkulatka wie, czego chce? Wiem teraz i wiedziałam też wtedy, że zajebiście chciałam, żeby mnie przytulała, żeby spuściła wpierdol moim braciom, kiedy  napierdalali się z walentynki od chłopaka, na którym mi zależało, żeby nie podsłuchiwała moich rozmów, żeby  znalazła chwilę na nasz „babski świat”, bo nie było go wtedy i nie ma i teraz. Co jest mega przykre, frustrujące  i sprawia, że mimo najmodniejszych tej jesieni butów na obcasie, szminki mat i stanika push –up, jestem dziewczynką w tenisówkach i dresie z krzywymi zębami i łzami w oczach. Jak kraj długi i szeroki, Polki są bardziej wykształcone, zajmują więcej decyzyjnych stanowisk, mają możliwość wielokrotnych orgazmów, prowadzą własne biznesy i samochody, zarabiają mniej niż ich koledzy, potrafią obsługiwać pralkę, są trenerami, dietetykami, katami dla samych siebie  i płaczą po nocach, bo „ktoś ich kurwa nie chce”. Bo matki im nie powiedziały, że są odważne, dzielne i mądre. Stary nie powiedział, że  jest z niej  dumy i że „ma jaja”, bo spróbowała odnieść sukces. Byłam wrażliwa, współczująca i czasem myślę rozumiejąca więcej, niż przewidywało wtedy, dorosłe otoczenie, ale już wtedy pojęłam, że posiadanie, penisa daje więcej praw i przywilejów niż ciężarnej w MPK.
 Penisy lubię i szanuję, jestem typem sentymentalnym i szybko się przywiązuję do tego jednego. Nie lubię zmian w tej kwestii, bo to trochę, bycie  jak saper- raz się myli. Miał być macho-cziczo-morderca a tu jedynie smutny korniszon. Zdominowana za dzieciaka mistrzostwami świata, ligą mistrzów, mistrzostwami europy- okazuję się, że zawsze na świecie, ktoś, gdzieś gra w piłkę i masa ludzi na ochotę na to patrzeć-bo monopol na telewizor posiadali tylko chłopcy, zmuszona zajęciem się czymś innym- odpływałam w świat fikcji, najbardziej, że płynę z Sindbadem po morzach i oceanach. Już wtedy wybierałam niedostępnych i niestabilnych emocjonalnie mężczyzn, zamiast biegać oczami wyobraźni z Ania po Zielonych wzgórzach.
Byłam typem „społeczniaka”: przewodniczącą klasy, śpiewałam w chórze, siedziałam w ławce z tymi,  co, byli ofiarami losu, bo rodzice się im rozwiedli-, ale zawsze bałam się być najlepsza. Nikt nie pokazał mi jak być dumną z tego, co robiłam, czy to recytowanie wierszyka, czy gryzmoły na chodniku, gdzieś popełniono błąd i nie wgrano  mi „poczucia zajebistości”.  Moje młode lata to Park Jordana, gdzie wejście na górkę to zdobycie Mont Everestu, to obdarte kolana na rolkach po brawurowej jeździe na Plantach, pamiętam nawet zakład z „bratem – kopaczem” ile zjem hamburgerów w nowo otwartym maku na Floriańskiej, albo placków ziemniaczanych, które, w sobotę robiła mama. Pierwsze kasety kupowane w Music Corner (czy to jeszcze istnieje?), kocie łby na Rynku, narkomanów w krzakach i cyganów. 
I nadal potykam się na krzywych krakowskich chodnikach i obdzieram różne części ciała, a najbardziej swoją godność osobistą,  piję wódkę nad Wisłą, zalewam iPhona browarem  na huśtawkach na Bożego Ciała i rzygam skrawkami łez i wspomnień, maluje uśmiech na ustach a Ty, Did You smile today?

Aaaaaa i jeszcze jedno, już się nie zakładam, bo, kasyno zawsze wygrywa.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wielki świat, kuchenny blat

Płynąc z prądem