Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2017

Did You smile today?

Obraz
                  Moje dzieciństwo upływało pod znakiem, szczęścia i radości, obgryzania ze strachu paznokci przed przyznaniem się do trójki z matematyki w podstawówce. Byłam dzieckiem reformy- zaliczyłam 6 lat podstawówki, 3 gimnazjum i tyle samo liceum. Uświadomiłam sobie niedawno, że to właśnie te lata miały największy wpływ na moje poczucie własnej wartości, z którym żyję do teraz. Przypominam sobie, że mózg był wtedy jak gąbka. Przesył informacji w głowie istny światłowód.  Byłam dzieckiem urodzonym za komuny, ale dorastającym w wolnej Polsce.     Pamiętam jak pierwszy raz zakochałam się. On był polskich chłopcem, który przyjechał z Włoch. Kurdupel, blondas z krzywymi jedynkami. Pamiętam odrzucenie, generalnie jest to uczucie, które często towarzyszyło mi w życiu. Bardzo dotkliwie znosiłam, kiedy jakiś chłopak „ mnie nie chciał” tak sobie to tłumaczyłam, wtedy.  Jak to w ogóle kurwa brzmi? Nie chciał mnie? Myślę, że to odrzucenie to Wszystko wina Beaty- mojej wersji 2.0 czyl

"a dziewczynkę z wosku, wszystko po krakowsku..."

     Każde miasto ma kominy, które zdobią krajobraz naszego  kraju.  Jak nauczała Pani Wyrwa na geografii Polska to kraj nizinny, ale różnorodny. Wychodzę na balkon, biorę sztacha krakowskiego powietrza, wrażenia jak po zapaleniu Malborasa setki. Osad w gardle, szum i widok samochodowych nitek; ludzi pędzącym za hajsem albo raczej za przetrwaniem w bardziej ekskluzywnych warunkach niż „od pierwszego do pierwszego”. W Krakowie mamy kominy Huty, kominy elektrociepłowni  i kościół Mariacki.  Mamy jesienią i zimą smog, który wszystkich wkurwia a matki zamykają się z dziećmi w domach i robią testy powietrza zakładając wacik na odkurzacz (sic!)  a ja najchętniej zapadłabym w głęboki sen zimowy. Zawsze w tym okresie mam przed oczami lata 90-te, kiedy wszyscy mieli w dupie smog. Ojciec, (ba cały kraj) palił w kaflowym piecu węglem, drewnem i czym popadło a i dodajmy, że nie byliśmy, jaką ostateczną „patolą”- mieszkaliśmy w Centrum miasta, w zabytkowej kamienicy; brat starszy ch

OD AUTORKI

"Wiesz, lubię wieczory  Lubię się schować na jakiś czas  I jakoś tak, nienaturalnie  Trochę przesadnie, pobyć sam  Wejść na drzewo i patrzeć w niebo  Tak zwyczajnie, tylko, że  Tutaj też wiem kolejny raz  Nie mam szans być, kim chcę  I nawet, kiedy będę sam  Nie zmienię się, to nie mój świat  Przede mną droga, którą znam,  Którą ja wybrałem sam ... " Myslowitz "Długość dźwięku samotności" OD AUTORKI CAPSLOCKUJE, BO SAMA ZAZWYCZAJ NIE CZYTAM TEGO, CO, TU LUDZIE WYPISUJĄ. Nie mniej chciałam podzielić się z Wami informacją, że ten blog to ukłon w stronę mojego Męża, który płakał jak dziecko, kiedy Rojek odszedł z Myslovitz. Jednocześnie ten blog, to środkowy palec dla wszystkich kutafonów, jakich postawił los na mojej drodze,   którzy mnie gnoili, szeptali za plecami i mówili, że nic w życiu nie osiągnę. Dla wszystkich tych, którzy usiłowali mi wmówić, że w miłości musi być cierpienie.  Żyjcie dalej cudzymi życiami.